Minęły Święta Wielkanocne, za nami także XL Okręgowy Zjazd Lekarzy, zwany potocznie budżetowym, odbyty elektronicznie. Relację zamieściliśmy na stronie internetowej Izby. Przypomnę – frekwencja wyniosła równe 70 procent (189 głosujących na 270 uprawnionych Delegatów). Nieźle, choć mogłoby być lepiej. Absolutorium za 2020 rok udzielono Okręgowej Radzie przy jednym głosie przeciw i trzech wstrzymujących.
Chciałbym przy tej finansowej poniekąd okazji uwypuklić jeden aspekt. Otóż budżet samorządu lekarskiego powstaje w całości z naszych składek, bez czyjejkolwiek dotacji. Nikomu nie potrzebujemy się kłaniać. Sami wspomagamy naszych seniorów i przyznajemy stypendia dla naszych dzieci z mniej zamożnych domów, sami finansujemy szkolenia lekarzy w wielu dziedzinach, sami udzielamy porad prawnych, wydajemy gazetę i redagujemy stronę internetową. Sami wreszcie, już poza samorządem, ale z własnej kieszeni, pokrywamy ubezpieczenia. De facto, tylko prowadzenie rejestru lekarzy, obowiązującego państwo z tytułu międzynarodowych umów, jest współfinansowane przez jego budżet w niewielkim procencie. Warto o tym wszystkim pamiętać, podkreślając naszą suwerenność.
Nie jestem szczególnym zwolennikiem rozpamiętywania przeszłości, niemniej myślę o minionych miesiącach pandemii z pewną goryczą. Abstrahując od rozmaitych błędów i potknięć władzy, od lekceważenia naszych opinii, w skali kraju jako lekarze zapłaciliśmy za walkę na pierwszej linii bardzo wysoką cenę. Do końca marca br., wg oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia, śmierć w wyniku zakażenia koronawirusem poniosło 138 lekarzy oraz 16 lekarzy dentystów. Prawie 26 tysiący lekarzy i lekarzy dentystów przechorowało COVID-19. Ja już nie piszę o zrujnowaniu życia rodzinnego wszystkim pozostałym bez wyjątku i innych stratach. Wszystko to jest cena niewymierna. Nie bez irytacji odbieram więc atak urzędnika z wykształceniem technicznym, postawionego na stanowisko Głównego Inspektora Sanitarnego, domagającego się publicznie „usunięcia z zawodu” (!) świetnego lekarza, immunologa, autora wielu prac naukowych, eksperta ds. pandemii Naczelnej Rady Lekarskiej. Oto wypowiadający się w mediach – niekiedy krytycznie, ale zawsze w tonie absolutnie rzeczowym – specjalista w dziedzinie profilaktyki zakażeń atakowany jest bezpardonowo, bez jakichkolwiek argumentów merytorycznych, bo ma „niewygodne” dla władzy opinie. No to już jest arogancja urzędnika przekraczająca wszelkie granice. Andrzej Matyja uznał tę wypowiedź za próbę ataku na Naczelną Radę Lekarską. Ja pójdę dalej – to próba wyeliminowania w ogóle wszelkiej fachowości i kompetencji z życia publicznego. Takich anomalii jeszcze nie ma i ufam nie będzie, więc jedyne, co należy zrobić, to pozbawić Pana Krzysztofa Saczkę, ufnego zapewne w poparcie partyjne, wszelkich stanowisk, bo jest nosicielem wirusa szczególnej zaraźliwości. Prywatnie może sobie pan Saczka pleść co zechce, natomiast publicznie sam się skompromitował.
Szczyptą optymizmu jest, że wreszcie mamy zamówioną pokaźną ilość szczepionek i akcja szczepień przyspiesza. Czy zdążymy przed wakacjami osiągnąć próg odporności zbiorowej, trudno przesądzić, ale wkroczyliśmy na ścieżkę rzeczywistego postępu. I to jest bezsporne.
A na koniec pragnę wszystkim Koleżankom i Kolegom w Światowym Dniu Zdrowia złożyć najserdeczniejsze podziękowania za wniesiony trud i codzienną ciężką walkę o zdrowie i życie społeczeństwa, życząc wytrwałości a zdrowia przede wszystkim.
Robert Stępień